You Tube
Tygodnik Solidarność
Tygodnik Solidarność
ARCHIWUM

Historia strajku

Historia strajku

W grudniu 1981 r. KWK „Piast” w Bieruniu była jedną z 25 śląskich kopalń, których załogi zaprotestowały przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Strajk w „Piaście” rozpoczął się 14 grudnia, 650 metrów pod ziemią. Górnicy pierwszej zmiany przerwali pracę po tym, jak dowiedzieli się o zatrzymaniu zastępcy przewodniczącego KZ NSZZ „S” Eugeniusza Szelągowskiego oraz przewodniczącego KZ NSZZ „S” Przedsiębiorstwa Robót Górniczych z Mysłowic – Stanisława Dziwaka (pracownicy tego przedsiębiorstwa wykonywali zlecone prace w podziemiach „Piasta”). Wieczorem do strajkujących górników zjechało czterech członków prezydium KZ NSZZ „S” (przewodniczący Wiesław Zawadzki, Andrzej Machalica, Andrzej Oczko, Adam Urbańczyk) oraz członek Krajowej Komisji Koordynacyjnej Sekcji Górnictwa NSZZ „Solidarność” – Zbigniew Bogacz. Na polecenie dyrektora kopalni mieli oni spowodować wyjazd załogi z dołu. Pozostali jednak ze strajkującymi. W międzyczasie do przebywających już na dole górników dołączyli pracownicy zmiany III. Ponadto na poziom 650 przedostało się z wyższego poziomu kolejnych kilkaset osób. 15 grudnia w podziemiach „Piasta” strajkowało już ponad 2 tys. osób. Od początku udział w proteście był dobrowolny i ten, kto chciał, mógł wyjechać na powierzchnię.

Władze, w celu wygaszenia protestu zastosowały cały wachlarz środków. Prócz powtarzanych wciąż gróźb, próśb i różnego rodzaju namów, „inspirowały” pozostające przed kopalnianą bramą rodziny górników do tego, by w rozmowach telefonicznych wpłynęły na nich i przekonały do wyjazdu na powierzchnię. Zastanawiano się też nad zastosowaniem blokady kopalni przez siły milicyjno-wojskowe. Zrezygnowano jednak z realizacji tej koncepcji, głównie ze względu na to, że protest odbywał się pod ziemią. Próbowano także wykorzystać autorytet Kościoła. Jego przedstawicieli informowano, że strajk trwa tylko dlatego, że grupka „solidarnościowych ekstremistów” terrorem zmusza resztę górników do pozostawania na dole. Kiedy na prośbę władz, w Wigilię Bożego Narodzenia, bp Janusz Zimniak zjechał wraz z trzema księżmi w podziemia „Piasta” przekonał się, że oficjalne informacje na temat protestu mają niewiele wspólnego z prawdą. Stąd też nie próbował namawiać górników do jego przerwania. Decyzję tę mieli rozważyć sami w swoim sumieniu. Święta spędzili więc z dala od rodzin, wiedząc już, że są ostatnim strajkującym w kraju zakładem. Ponieważ dalsze przedłużanie protestu mogło stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia jego uczestników, 28 grudnia górnicy zdecydowali o jego przerwaniu. Wieczorem na powierzchnię wyjechało około tysiąc osób.

Jeszcze tego samego dnia rozpoczęły się aresztowania i internowania uczestników strajku, które ciągnęły się przez następne kilka dni. Wielu górników za udział w podziemnym proteście zostało zwolnionych z pracy. Byli wprawdzie ponownie do niej przyjmowani, ale zazwyczaj już na nowych, o wiele gorszych warunkach. Siedem osób stanęło przed sądem. Oskarżeni zostali: Zbigniew Bogacz, Wiesław Dudziński, Andrzej Machalica, Andrzej Oczko, Stanisław Paluch, Adam Urbańczyk i Wiesław Zawadzki. Prokuratur wojskowy postawił im m.in. zarzut zorganizowania i prowadzenia strajku. Żądał kar od 15 do 10 lat pozbawienia wolności. W trakcie procesu doszło do zaskakującej sytuacji: prawie wszyscy świadkowie oskarżenia wycofali swoje wcześniejsze zeznania. Były one bowiem albo sfałszowane przez sporządzających protokoły w czasie postępowania przygotowawczego, albo wymuszone strachem. Ostatecznie 12 maja 1982 r. sąd wojskowy z braku dowodów uniewinnił oskarżonych oraz umorzył wobec wszystkich postępowanie karne. Wszyscy oskarżeni, uniewinnieni jeszcze tego samego dnia, po zwolnieniu z aresztu zostali internowani. Zbigniewa Bogacza zwolniono dopiero 12 grudnia 1982 r.

Strajk w KWK „Piast” był nie tylko najdłuższym protestem Grudnia 1981 r., do dziś pozostaje prawdopodobnie jednym z najdłuższych podziemnych protestów w świecie.

Turniej tenisa stołowego

Turniej tenisa stołowego

Nie siatkówka, nie koszykówka, ani nawet nie piłka nożna była dyscypliną, w której związkowa brać Solidarności, zrzeszona przy bieruńskiej kopalni 'Piast' postanowiła wyłonić swojego mistrza. Wybór tym razem padł na tenisa stołowego i choć z niekłamanym smutkiem stwierdzić trzeba, iż nie jest to nasz sport narodowy, chętnych do zmierzenia swoich możliwości w energicznym i błyskawicznym odbijaniu piłeczki po prostokątnym stole znaleźć było nietrudno.

Sam pomysł organizacji barbórkowego turnieju wypłynął od Karol Mielcarek, znanego na kopalni Piast miłośnika i propagatora ping-ponga. Karol swoją sympatią do tegoż sportu postanowił zarazić także swoich związkowych kolegów; Solidarność prędko złapała tenisowego „bakcyla", efektem, czego pierwsze zawody w tenisie stołowym zorganizowano jeszcze pod koniec 2012 roku.

I tak, w mroźne, grudniowe przedpołudnie grupa zapalonych amatorów ping-ponga zgromadziła się w Hali Sportowej na Bieruniu Nowym, gdzie podczas profesjonalnie i z rozmachem zorganizowanego turnieju zawalczyła o miano tego najlepszego.

Emocji było sporo, bo i apetyty na mistrzowski tytuł wśród uczestników były niemałe. Panowie, którzy zechcieli podjąć walkę o zwycięstwo w I barbórkowym turnieju, podzieleni zostali na trzy równorzędne grupy, w których mierzyli się pomiędzy sobą w indywidualnych starciach. Każdy z uczestników stawał, zatem w szranki ze wszystkimi ze swojej listy, następnie zaś dwóch najlepszych z każdego zestawienia uzyskiwało awans do tzw. grup pucharowych. Te z kolei wyłonić miały czwórkę finalistów.

W fazie pucharowej relaksacyjne podejście do gry nie miało już racji bytu. Każdy z rywali dwoił się i troiłby swojego przeciwnika wywieźć na ping-pongowe manowce i trafić do ostatecznej rundy. Do tej ostatecznie zakwalifikowali się Panowie: Ostrowski, Mikołajek, Gołba oraz Jochymczyk, mierząc się odpowiednio w meczu o pierwsze i trzecie miejsce.

Pierwsza finałowa walka o najniższe miejsce na pudle rozgrzała do czerwoności zarówno uczestników, jak i kibiców. Ostrowski wespół z Mikołajkiem, co sił starali się wyrywać sobie każdy drobny punkt, nie mając zamiaru oddawać oponentowi pola w żadnym elemencie rozegrania. Koniec końców po dwóch niezwykle emocjonujących setach lepszy okazał się Karol Mikołajek, który z kwitkiem odprawił zaskoczonego porażką Arka Ostrowskiego.Wielki finał wszystkim zgromadzonym sprawił jeszcze większą niespodziankę, gdyż - co mogło wydawać się niemalże niemożliwym - zaserwował nam spotkanie na jeszcze wyższym sportowym poziomie. Oj, było tutaj, na co popatrzeć - zawodowe i mistrzowskie pomysły oraz porywające i brawurowej strategie zdarzały się, co rusz. Autorem całego widowiska w głównej mierze okrzyknąć możemy fenomenalnie przygotowanego Adama Jochemczyka, który bezlitośnie "rozjechał" zagubionego za stołem Krzysztofa Gołbę.

Zgodnie z przewidywaniami i wcześniejszymi typowaniami mecz świetnie rozpoczął i poprowadził do decydującego końca znakomity Adam Jochymczyk. "Z grubej rury" atakując i wykańczając konkurenta do tytułu, po dość jednostronnej i dominującej grze bez trudu potwierdził swoją mistrzowską pozycję. Bez zbędnego przedłużania pokonał Krzysztofa w dwóch setach, w pełni zasłużenie uzyskawszy miano mistrza I Barbórkowego Turnieju Solidarności w tenisie stołowym.Podczas końcowej uroczystości, pucharami i pamiątkowymi statuetkami nagrodzono zarówno tych najlepszych, jak i wszystkich pozostałych, którym tym razem szczęście nie dopisało.

Nagrody wręczane zawodnikom były niezwykle atrakcyjne za sprawą szczodrości grupy sponsorów, którzy swoimi upominkami zechcieli wesprzeć solidarnościową inicjatywę. Tym samym słowa podziękowań należą się firmom przede wszystkim:
  • Megalo – reprezentowaną przez Aleksandra Wierzbę
  • Traveller - Biuro podróży i Turystyki z siedzibą w Tychach
  • Firma Księgarnia "Kacper" - reprezentowana przez Jana i Urszulę Kasprzyk
  • Kredyty Chwilówki – z siedzibą w Bieruniu

gdyż to właśnie dzięki nim, bój o turniejowy triumf stał się znacznie ciekawszy.

Na samo zakończenie spotkania przewidziano również chwilę na wspólne świąteczno-noworoczne życzenia, koleżeńskie rozmowy oraz biesiadne spotkanie przy kawie, cieście i gorącym posiłku.

Oby idea ping-pongowych zmagań wśród członków Związku nie umknęła w planach sportowych na przyszły rok. Kto był, ten widział, jaką radość potrafi dać przyjacielski turniej i wywalczone grandy. Kto nie był, niech już dziś trenuje i rezerwuje czas na grudzień 2013 roku.

Galeria fotograficzna z turnieju